herb

Powiat Warszawski Zachodni

background
background
background

herb

Geodeta – kto to taki?

Jeśli dotarliście drodzy Czytelnicy do tego miejsca, to z pewnością mniej więcej wiecie, czym zajmuje się geodeta. Ale może nie do końca – stąd ten felieton. Onegdaj, pewien mój świeżo poznany znajomy, który dowiedział się, że jestem geodetą – zapytał: A to taki, co chodzi po górach i zbiera różne skałki? Musiałem zaprzeczyć. Okazuje się, że ten stosunkowo niszowy zawód (w porównaniu np. z handlowcem, nauczycielem, prawnikiem), nie jest przez wszystkich dobrze rozpoznawalny. Niektórzy, starsi z Was, pamiętają serial „Czterdziestolatek”. Tam występuje chyba najbardziej znany medialnie geodeta – technik Maliniak, w którego rolę wcielił się Roman Kłosowski. Brać geodezyjna nie chwali się zbytnio Maliniakiem, gdyż uważa, że ta wesoła postać „spłaszczyła” mocno postrzeganie geodety i należną gloryfikację tego zawodu.

Dlaczego zostałem geodetą? - nie wiem do końca. Przed wyborem kierunku studiów nie miałem jednakże już wielkich rozterek. Być może zaważyła o tym otrzymana w wieku wczesnoszkolnym książka pt. Człowiek mierzy Ziemię. Mam ją jeszcze gdzieś w zakamarkach na strychu. Kolorowa (już wtedy!), niezbyt obszerna, z dużą ilością zdjęć i rysunków, duża czcionka, mało tekstu, nietypowy format. Może to właśnie ona przesądziła o moim zawodowym losie. Potem, nie pamiętam z jakiej okazji, jedna z ciotek w prezencie wręczyła mi duży, gruby atlas. Jest on ze mną do dzisiaj… Pamiętam, że godzinami przeglądałem go, zanim jeszcze w programie szkolnym przyszedł czas na geografię. A może to ten atlas jest wszystkiemu winien? Szkoła średnia to liceum ogólnokształcące z profilem ścisłym. Zarówno w szkole podstawowej, od kiedy przyszedł czas na geografię, jak i w szkole średniej, moimi dwoma ulubionymi przedmiotami była geografia i matematyka. Z przyjemnością uczestniczyłem w kółkach geograficznych. Nauczycielki geografii w podstawówce i liceum, czasem dawały mi do sprawdzania kartkówki klas młodszych… Przed wyborem kierunku studiów „sparowałem” geografię i matematykę i… wyszła geodezja. Nie pomyliłem się 😊

W definicji pojęcia „geodezja” w Wikipedii znajdziemy: Geodezja (gr. γῆ gē „ziemia”, δαίω daiō „dzielę”) – nauka zajmująca się ustalaniem wielkości i kształtu Ziemi oraz określaniem położenia punktów na jej powierzchni. Wynikiem geodezyjnych pomiarów terenowych i prac kameralnych są różnego typu opracowania graficzne np. mapy czy profile, ale także dokumenty tekstowe o charakterze prawnym (np. podczas rozgraniczenia nieruchomości). W polskiej rzeczywistości, w zawodzie geodety można spełniać się w trzech przestrzeniach: naukowym, administracyjnym, i wykonawczym. I choć wymiar „wykonawczy” wymieniłem na ostatnim miejscu, to właśnie ta przestrzeń jest „prawdziwą” geodezją. W mojej ocenie, od pewnego czasu, można mówić o czwartej przestrzeni, w której coraz liczniej realizują się geodeci. To przestrzeń geomatyki, która jest stosunkowo nową dyscypliną wiedzy na styku informatyki i szeroko rozumianych nauk o Ziemi. I choć  geomatyką można zajmować się w trzech wymienionych wcześniej wymiarach, jest odrębną od geodezji dziedziną wiedzy, to jednak jej związek z nią jest bardzo duży, a wiedza niezbędna do jej uprawiania musi być rozbudowana o znajomość zagadnień informatycznych.

Przestrzeni naukowej nie będę tu omawiał. Kto pracuje w przestrzeni administracyjnej, jest raczej urzędasem, a nie geodetą. To właśnie my. O nas pisałem w jednym z poprzednich felietonów. Część z nas ma uprawnienia państwowe do kierowania pracami geodezyjnymi. Na niektórych stanowiskach urzędniczych, choćby na moim, jest to wręcz wymagane prawem. Uprawnienia państwowe uzyskuje się po spełnieniu wymagań związanych z wykształceniem, odbyciem odpowiedniej praktyki zawodowej oraz po zdaniu egzaminów państwowych. A to oznacza, że ci urzędnicy, którzy je mają, mieli styczność z geodezją „prawdziwą”. Z geodezją w tym trzecim wymiarze – wykonawczym. Zdali oni też egzamin państwowy, uprawniający do sprawowania samodzielnych funkcji w dziedzinie geodezji i kartografii. Większość z nas tych uprawnień nie ma, za to ma wykształcenie kierunkowe - geodezyjne wyższe lub średnie. A więc, co do zasady, jesteśmy geodetami, choć niektórzy tylko z wykształcenia. Mamy wśród naszej geodezyjnej załogi Starostwa, kilka osób bez takiego wykształcenia. Najczęściej posiadają oni jednak wykształcenie pokrewne, albo administracyjne.
Ale prawdziwy geodeta, to ten, który mierzy! Poznać go można często po ogorzałej twarzy. Oprócz chyba budowlańców pracujących na świeżym powietrzu, to on jest jednym z pierwszych opalonych już wczesną wiosną. Najczęściej jest to jednak Pan Inżynier. Jego wiedzę, z wiedzą budowlańców, trudno porównywać. Wymienię w tym miejscu kilka przedmiotów, których uczyłem się i z których zdawałem egzaminy podczas studiów: matematyka wyższa, fizyka, astronomia, prawo, rysunek techniczny, gleboznawstwo, podstawy rolnictwa, kilka przedmiotów geodezyjnych - geodezja inżynieryjna, urządzeniowo-rolna, przemysłowa, wyższa, itp. Rozumiecie – astronomia i podstawy rolnictwa! Niezły tandem 😊 Ale, to jest właśnie sedno wiedzy inżyniera geodety. A do tego dobre kalosze… Szanujcie więc prawdziwych geodetów, bo to z reguły ludzie otwarci, znający trudy życia, lubiący przestrzeń, interdyscyplinarnie wykształceni, znający podstawy prawa zarówno cywilnego, jak i administracyjnego pomimo, że od czasu do czasu chodzą w kaloszach… 😊 (dziś częściej już chyba w butach trekkingowych).

Geodeci najczęściej specjalizują się w wykonywaniu prac geodezyjnych o różnym charakterze. Związane są z tym różne kategorie uprawnień geodezyjnych, o których nie będę tu pisał. Często zdarza się, że geodeta posiada uprawnienia z kilu kategorii (a poprawnie – zakresów). Większość firm geodezyjnych oferuje przy tym wykonywanie prac o różnorodnym zakresie. Bardzo często to firmy dwu- lub kilkuosobowe, posiadające pracowników z różnymi zakresami uprawnień, albo w niezbędnych sytuacjach, posiłkujący się kolegami z uprawnieniami z innych firm. Zresztą – dla typowych zadań geodezyjnych na powszechnym rynku, potrzebne są uprawnienia w dwóch zakresach. Tylko osoba posiadająca uprawnienia w konkretnym zakresie może kierować pracami geodezyjnymi i podpisywać dokumenty powstałe w wyniku tych prac. Uprawnienia geodezyjne obecnie posiada w Polsce około 19 000 osób.
Części geodetów przy pracy w terenie trudno spotkać zwykłemu śmiertelnikowi. Pracują na budowach. To oni decydują o tym, że domy prosto stoją (w tym wieżowce), że szyby w windach w drapaczach chmur mają milimetrowe odchyłki na kilkudziesięciu piętrach. To oni dbają o to, żeby przodki w tunelach kopanych z dwóch stron spotkały się jednym miejscu. Żeby suwnice w portach nie odkształciły się na tyle, żeby groziły zawaleniem. Żeby drogi miały łuki i nachylenia zgodne z projektem. Żeby tamy zostały bezpiecznie wybudowane. Nie wiesz jaką objętość ma hałda ziemi, żeby zaplanować jej wywiezienie – zapytaj geodetę. Części z nich nie spotkacie też na swej drodze, gdyż planują, realizują i opracowują naloty fotogrametryczne czy skaningowe, a potem w zaciszu pracowni z wyników tych nalotów, czy zdjęć satelitarnych, generują mapy (fotomapy) lub modele przestrzenne ukształtowania terenu.
Najczęściej spotykanym w terenie geodetą, jest ten, który bierze udział w typowych zamówieniach obywateli, związanych z ich potrzebami inwestycyjnymi lub potrzebami w zakresie regulacji prawnych. Zresztą, najwięcej geodetów pracuje przy tego typu zamówieniach. Opracowują oni powszechnie potrzebne mapy do celów projektowych, inwentaryzują po wybudowaniu różne obiekty, takie jak budynki, sieci przewodów, przyłącza do tych sieci, nową infrastrukturę drogową. Opracowują mapy do różnych działań prawnych obywateli i urzędów – projektują podziały nieruchomości, mapy do zasiedzenia czy wyjścia ze współwłasności. O niektórych działaniach – takich jak pracach dotyczących granic nieruchomości, mają obowiązek zawiadomić sąsiadujących posiadaczy gruntów, a w niektórych przypadkach nawet ich wezwać. Geodeta spisujący protokół przy rozgraniczeniu nieruchomości w przypadku sporu, doprowadzając na gruncie do ugody, spisuje odpowiedni dokument, a ugoda zawarta przed nim w ten sposób, ma moc ugody spisanej przed sądem.
Jak widać – pomimo, że zawód dla niektórych jest mało rozpoznawalny i pozostaje często w cieniu, to właśnie geodeta, z tylnego rzędu, często decyduje o powodzeniu inwestycji, czy projektuje nowy stan dla ustanowienia praw. Jest często tak, że aby zaprojektować jedną czerwoną linię na mapie, dzielącą nieruchomość, trzeba wcześniej się nieźle napracować badając księgi wieczyste, dokumenty w archiwach państwowych, operaty sporządzone wcześniej przez innych geodetów, studiując plan zagospodarowania przestrzennego, spotykając się w terenie z sąsiadami przy pracach granicznych, wykonując pomiar, a potem różne obliczenia, aż w końcu opracowując na komputerze mapę i stawiając tą jedną, krótką, czerwoną linię. A zamawiający się dziwi: za jedną czerwoną kreskę tyle pieniędzy?!
Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego przygotował krótki, urokliwy, 3 minutowy filmik na temat tego zawodu: https://www.youtube.com/watch?v=5AU-jmxz5ho Zachęcam do jego obejrzenia.